Jednopartóweczka tyczy się w zasadzie jednego aspektu Gaideniu, który obecnie zekranizowany jest w Boruto, wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi! Czuję, że mogłam napisać ją nieco lepiej, mam na myśli dialogi i ich sens, ale musiałam ją oddać, bo to instynktowny zryw i musiałam się go pozbyć, bo zbyt bardzo odwodziłby mnie od licencjatu, gdyby tak zalegał. No cóż, hołp już endżoj!
Podpierając
się o całkowicie wyściełany bambusem przedpokój, westchnęłam
pod nosem cicho. Odruchowo starłam nieistniejący pot z czoła,
kiedy wyszłam z pokoju Sarady, gasząc za sobą światło, by mała
mogła jak najszybciej zasnąć i zmyć nadmiar wrażeń dzisiejszego
dnia. Ale znając ją, nie pozbędzie się ich jeszcze dobre
kilkadziesiąt minut.
I
może to po prostu ja byłam o wiele bardziej przytłoczona emocjami i tylko usprawiedliwiałam się pod pretekstem
ekscytacji córki. Niemniej jednak miała do tego wszelkie prawo.
Dziś był jej dzień. Aktywowała
Sharingan.
Próbowałam
jakoś okiełznać tę radość. Brać pod wzgląd nie tylko swoją,
ale jeszcze tę, którą cieszy się i ona, a także Sasuke.
Rozpierającą nas dumę, celebrowanie jej w sobie. Fakt, że mimo tylu przygód,
byliśmy tu cali i zdrowi. Razem, kompletni, z Sasuke. Po kolejnej, żmudnej nieobecności, tę noc spędzał nie pod
gołym niebem, a pod dachem, mimo tego, że nie do końca naszym. Wszystko
łączyło się w jakieś niepojęty rodzaj szczęścia, który
wpisywałam w miano cudu, skumulowanego do jednego dnia.
Zaledwie
jednego, bo już jutro wyruszał znowu. Znów miał zniknąć na
tysiące dni i tysiące jeszcze gorszych nocy.
Wtargnęłam
do dużego pokoju o jasnych, beżowych ścianach, przecierając
zmęczone oczy i opadłam na kanapę. Kątem oka zauważyłam, jak
krząta się po kuchni, odstawiając brudne naczynia po kolacji do
zlewu, zbierając okruszki i doszczętnie czyszcząc tym stół.
Został na nim jedynie biały flakon z polnymi chabrami.
Nie
powinien tego robić. Nie po to wrócił do domu, by, zamiast
celebrować każdą chwilę w nim spędzoną, zapełniać ją tak
przyziemnymi czynnościami. To ja powinnam latać, niczym
przysłowiowa Pani Domu i przykładna żona, przyrządzić zawczasu
jego ulubioną potrawę, nadgorliwie wysprzątać mieszkanie i
wyręczać ze wszelkich obowiązków. Ten jeden dzień w stu
procentach mu umilić. Osłodzić nim życie. Marzyłam, by to zrobić.
Pech
chciał, że okoliczności były niesprzyjające. Byłam, jak nigdy,
wyssana z wszelkich sił po dniu, w którym poddani walce, zmuszeni byliśmy chronić własne życie. Znajdowaliśmy się w obcym domu,
nie tyle zimnym, co pozbawionym jakichkolwiek naszych własności, bo
swoją nadpobudliwą agresją zniszczyłam doszczętnie nasz wspólny, rodzinny. Naruto przydzielił nam tymczasowe mieszkanie
zastępcze do momentu, w którym uda nam się odzyskać to, co
zburzyłam własnymi rękami.
Aktualne jednak spełniało się w dużym stopniu. Choć niemal w żadnym aspekcie nie odwzorowywało naszego, podobała mi się ciepła kuchnia, obita jasną boazerią z tuzinem obrazków, jakie widniały w hebanowych ramkach. Każdy z nich przedstawiał inny rodzaj krajobrazu, poza dwoma, na których widniały wymyślne kombinacje kwiatowe. Salon był przytulnym pokojem z wysoką kanapą do odpoczynku, a nasza sypialnia – wzorowym przykładem czystego, surowego minimalizmu. Poza pożółkłymi kafelkami w łazience, wszystko było nadzwyczaj zadbane i czyste.
Aktualne jednak spełniało się w dużym stopniu. Choć niemal w żadnym aspekcie nie odwzorowywało naszego, podobała mi się ciepła kuchnia, obita jasną boazerią z tuzinem obrazków, jakie widniały w hebanowych ramkach. Każdy z nich przedstawiał inny rodzaj krajobrazu, poza dwoma, na których widniały wymyślne kombinacje kwiatowe. Salon był przytulnym pokojem z wysoką kanapą do odpoczynku, a nasza sypialnia – wzorowym przykładem czystego, surowego minimalizmu. Poza pożółkłymi kafelkami w łazience, wszystko było nadzwyczaj zadbane i czyste.
– Zostaw
to, Sasuke, posprzątam wszystko – rzuciłam, kiedy zabrał się za
zmywanie naczyń. Przebrany w świeżą, granatową koszulę zaraz po opatrzeniu ran, jakie zadały mu ostrza Shina i kąpieli. Jednak on
nawet nie drgnął. Nie zawahał się i w dalszym ciągu przecierał
ściereczką naczynia.
– Sasuke…
– upomniałam go po raz drugi. Obserwując bacznie jego twarz i
reakcje, wywnioskowałam, że mogłabym spędzić w ten sposób
długie godziny. Nie jedynie ze względu na to, że uwielbiałam na
niego patrzeć. W wyczekiwaniu na jego ugięcie się pod moim poleceniem, uzyskam taki
sam okres czasu.
– Dlaczego
mnie ignorujesz? – wybełkotałam po raz kolejny, pomiędzy
ziewnięciem, a leniwym pocieraniem policzka. Bez przerwy obserwowałam męża, który
najwyraźniej nawet na to nie zamierzał dać mi jakiejkolwiek
odpowiedzi.
Westchnęłam
pod raz kolejny, rozkładając się na kanapie. Jednocześnie czułam
się wyciszona i nadzwyczaj potrzebowałam snu, jednak wewnętrzny
spokój coraz bardziej zakłócał on. Nie tylko samą obecnością,
możliwością badania wzrokiem, ale także tym, co robił. A raczej tym,
czego mi nie mówił.
Mimowolnie
zwlokłam się znad mebla jednym raptownym ruchem, który
zaplanowałam pół na pół i nie sądziłam, że uda mi się go
wykonać. Zachwiałam się i poprawiłam spadające na czoło kosmki
włosów, zaczesując je do tyłu.
Stanęłam
w progu i złożyłam ręce na piersiach, jednak obiekt mojego
zainteresowania w ogóle nie wykazywał go mi i najwyraźniej też
nie zamierzał. Uporczywie wpatrywał się w gliniane talerze, które
obracał w palcach i obmywał wodą. Podeszłam bliżej i wyrwałam
się z rękami do przodu, by zabrać mu narzędzia pracy.
– A
więc próbujesz zdobyć moją uwagę za wszelką cenę –
stwierdził w głosie stanowczo, orzekająco i uświadamiając mnie o
swoim wniosku. Odsunął się minimalnie, ale nie rozluźnił zacisku
palców. Odpuściłam. Wzięłam do ręki czekające na dnie umywalki
naczynia i zaczęłam opłukiwać je tuż obok pracujących w ten sam
sposób dłoni Sasuke.
– Próbuję
jedynie wyręczyć cię z czegoś, czego nie powinieneś robić.
– Mimo
wszystko nadal nie umiesz sobie z tym radzić – zaapelował.
Mimowolnie spojrzałam na niego niezrozumiale.
– O
czym ty mówisz, Sasuke? Powiedziałam zaledwie jedno zdanie i czekałam na twoją reakcję – za cholerę nie potrafiłam zrozumieć, co go ugryzło.
Kipiał złością, którą dusił w sobie i która niekontrolowanie
wypływała na powierzchnie, dając o sobie znać. – Coś się
stało?
Zerkałam
na niego ukradkiem tak, by wiedział, że patrzę. Przyglądałam się
jego bladej, napiętej twarzy i zaciśniętym w wąską linię ustom.
Przez materiał jego koszulki, wprost na moje ramię, uciekało jego ciepło.
– Czasami
to właśnie nic może być przyczyną czyjegoś problemu,
Sakura – odparł mi i odsunął się nagle, strząchając z dłoni
krople wody i wychodząc powoli z kuchni.
Odchyliłam
się by zerknąć, gdzie idzie i co zamierza robić. Zatoczył koło
na dywanie, wyszytym czarnymi i czerwonymi nitkami, po czym zniknął
na moment w pokoju. Poza tym przejawem jego wewnętrznej rozterki,
nie dowiedziałam się niczego. Zachowywał spokój i jego ton jak
zwykle nic nie zdradzał, ale ruchy, tak nadzwyczaj intensywne mówiły
mi, że coś jest nie tak. Walczył ze sobą, ale w żadnym wypadku
nie zamierzał nikomu o tym powiedzieć, jednak jego ciało wyraźnie
sygnalizowało mi, jak bardzo chciał, żebym to z niego wyciągnęła.
Odkładając naczynie na suszarkę, przetarłam ścierką mokry blat
i wyszłam z kuchni, podążając za nim.
Zatrzymałam
się w progu wejścia do ciemnej sypialni, opierając o framugę
barkiem i ponownie obserwowałam jego poczynania. Początkowo schylił
się ku podłodze, przestawiając torbę dalej od łóżka, później z
kolei zawiesił oko na widoku przez okno i mimo że z
pewnością wyczuł moją obecność, nie zrobił z tym faktem w
zasadzie nic.
– Więc
o co chodzi, Sasuke? Może chociaż podzielisz się tym ze mną, bym
wiedziała, do czego nawiązać?
– Zawsze
musisz coś mówić? Nie możesz czegoś zwyczajnie przemilczeć? –
odparł, obracając się do mnie zza pleców i uraczył wnikliwym
spojrzeniem, czego zupełnie się po nim nie spodziewałam. Zazwyczaj
rzucając takimi uwagami, nie kontrolował sposobu, w jaki biorę je
do siebie. Tym razem jednak coś skusiło go do sprawdzenia reakcji.
Po chwili odwrócił
się całkowicie. Stał na tle pełnego księżyca, upstrzonego
miedziowymi gwiazdami i całkowicie wolnego od chmur, czarnego nieba.
I mimo że na przód jego ciała padał cień, chłonęłam
wszystkie widzialne szczegóły jego twarzy, jakie zdołałam wyłapać z tego
półmroku i syciłam nagim torsem, bo zanim tu weszłam, zdążył
pozbyć się koszulki, widocznie szykując do spania.
Dał
mi jednak zaledwie kilka sekund, bo za moment postąpił kilka kroków
przed siebie i minął mnie, przechodząc do saloniku.
Na
moją twarz wtargnął niepowstrzymany uśmiech, który zakryłam
zagryzaniem wargi. Jak rzadko kiedy dane było mi widzieć zazdrosnego Uchihę i jak nigdy rozdrażnionego tym do tego stopnia.
Nie mną, sobą. Swoją słabością, z którą nie umiał sobie
poradzić.
Zacisnęłam
ręce mocniej na klatce piersiowej i przyglądałam mu się w
półuśmiechu. Sasuke jednak w ogóle nie podzielał mojego nastroju
i zdawał się unikać kontaktu wzrokowego.
– A
dlaczego miałabym? Nie lubię lekceważyć takich spraw. A już w
szczególności niczego, co ma związek z tobą czy Saradą.
– Zdaje
się jednak, że dzisiaj ci się to zdarzyło – zawyrokował,
zbierając z oparcia kanapy w kolorze ciemnej musztardy swoją
rozłożoną pelerynę. Przesunął ją zaledwie o kilka centymetrów
na skraj łóżka i zostawił w ten sposób.
– Dzisiaj?
– dopytałam, nie dowierzając. Nie sądziłam, że jego problem
jest tak krótkoterminowy.
– Masz
siebie za nieomylną? – zaczepił mnie.
Drażnił, zupełnie specjalnie. Jak kot, który świadomie wyciągał
pazur i drapał nim, zostawiając ślady na skórze. Albo w tym
przypadku może bardziej jak dziecko, które non stop szturcha łokciem,
prosząc o uwagę.
– Nie,
Sasuke…
– Czy
to mi w takim razie nie chcesz wierzyć? – dokończył sentencję,
w którą niechcący wcięłam mu się zaprzeczeniem.
– Przecież
wiesz, że ufam ci całkowicie.
Zmarszczyłam
brwi. Pierwszy raz od dłuższego czasu jego słowa zdarły ze mnie
uśmiech i podały go w wątpliwość. Przestawałam wiedzieć, dokąd
zmierzała ta rozmowa. I nie wiem, czy to nie to stanowiło dla niego
bodziec zapalny.
W
jednej chwili zbliżył się niemożliwie szybko i całym ciałem
przykuł mnie do ściany. Nie miałam nawet miejsca, by oddychać –
dopływ tlenu przysłaniała mi jego twarz, a ruchy klatki piersiowej
ograniczała jego własna. Jedyną rzecz, jaką przyjmowałam do
płuc, był jego oddech.
– Więc
nie rób mi tak więcej.
– Tobie?
Co takiego? O czym my w końcu mówimy, Sasuke? – wyrzuciłam,
zupełnie nic nie rozumiejąc. Moje obie ręce przyszpilił zaledwie jedną
swoją ponad wysokość naszych głów, przez co czułam się
zupełnie obezwładniona. Zimna, drewniana ściana wżynała mi się
pomiędzy łopatki i wyrostki kręgosłupa.
– O
ignorancji. Wbrew temu, co może ci się wydawać, nikt nie lubi być pomijany.
Zupełnie
nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Intymność tej
sytuacji i jego bliskość zaczęła działać na mnie coraz bardziej, a ja uporczywie starałam się skupić i odnaleźć w historii punkt zaczepny, o który mogło mu chodzić. W tym samym czasie twarz Sasuke nabrała
nowego wyrazu – bardziej intensywnego, ostrego. I cholernie pociągającego.
– Chcesz mi powiedzieć, że poczułeś się odtrącony, Sasuke? Jak mam to rozumieć? – Postradał zmysły. Zupełnie oszalał. Jego Rinnegan błysnął dziko i nagle, że przez moment sama uwierzyłam w swoje podejrzenia.
– Chcesz mi powiedzieć, że poczułeś się odtrącony, Sasuke? Jak mam to rozumieć? – Postradał zmysły. Zupełnie oszalał. Jego Rinnegan błysnął dziko i nagle, że przez moment sama uwierzyłam w swoje podejrzenia.
– W wystarczająco nieodpowiednim momencie – dopowiedział.
– Mówisz
o popołudniu?
Na
same słowa Sasuke nieuprzedzenie wcisnął swoje kolano między moje
uda. Kumulacja wszystkich
jego ruchów, wykonanych kolejno jeden po drugim sprawiła, że
przestałam chcieć powiedzieć cokolwiek, zostawiając jedynie usta, rozchylone w
zdziwieniu i próbach samokontroli. Je z kolei domknął zimnymi
wargami.
W
jego oczach, które perfidnie zaglądały teraz w moje, widziałam
wściekłość i furię w najłagodniejszej z dostępnych u niego
postaci. Palce jego ręki powiodły na biodro, po czym rozchyliły
szybkimi, sprawnymi ruchami rąbek koszuli i wdarły się pod jej
materiał. Prawdopodobnie celowo błądził do ostatnich granic
podbrzusza, kilkukrotnie wkraczając w te strefy, gdzie kobieca
wrażliwość robi się najbardziej intensywna, aż po okolice
mostka, których granice intymności przekroczył bez większego
kłopotu, trącając opuszkami lewej piersi. Drobne smagania
wrażliwej skóry i serie napięć, jakie nimi powodował, były
zamierzonym skutkiem, który udało mu się osiągnąć. Mięśnie
miarowo kurczyły się i wycofywały przed kolejnym dotykiem jego
gorących palców, onieśmielone ich śmiałością, a ja fatalnie radziłam sobie z wyrównaniem oddechu, kiedy z coraz większą
łapczywością zajmowałam jego usta.
Wolne
ręce ulokowałam na karku, gładząc go naprzemiennie z mierzwieniem
kruczoczarnych włosów i zostawianiu ich w nieładzie. Jak
spragniona masochistka, bo przygniatał mnie dosłownie swoją
bliskością, a ja przysuwałam go sobie jeszcze bliżej.
Zapomniałam
o odpowiedzi, której mu nie dałam. Zapomniałam o całej tej
rozmowie, w której wyczekiwałam od niego wyjaśnień, a on ode mnie
starał się wyłudzić pewnego rodzaju skruchę. Doskonale zdawałam
sobie sprawę, że świadomy ryzyka, jakie niesie za sobą ulotność
uczuć i upływ czasu, bał się wszystkich jego konsekwencji. Bał
się wszystkiego, co z tym związane nie tylko względem córki, ale
także mnie. Choć doświadczał nieprawdopodobnie chorego rodzaju
miłości, jakim do niego pałałam, bał się nie tego, że zniknie,
ale że pewne aspekty, które lubił, ulegną modyfikacji w czasie i
przestrzeni.
Widocznie i on pałał jakąś dziwną, wynaturzoną słabością do Sakury, która
bez większego wstydu potrafiła uganiać się za nim krok w krok,
odrzucając na bok swoją godność i resztki honoru. Lubił w niej to, że stanowił słabość najwyższego rzędu i swoimi
istnieniem potrafił przyćmić wszelkie inne, jakie znajdowały się
wokół. Ta w jakiś stopniu aspołeczna, powierzchownie nielubująca
się w towarzystwie innym niż zaledwie swoim istota, nabyła słabość
do czyjejś słabości i przejaw jej braku wzbudził w nim
niezadowolenie. Nie dostał dzisiaj tej części Sakury i bał się,
że uleciała, zniknęła, więc wystawił na próbę jej obecność,
zaledwie kilka minut wcześniej wodząc ją za nos w rozmowie i w
sposób, jaki Sasuke Uchiha wypracował sobie najlepiej.
Moje
usta niechcący i zbyt głośny mlasnęły, kiedy atakowały jego po
raz wtóry i wpiły się w zdobycz, przegryzając strukturę jego
dolnej wargi aż nazbyt. Uśmiechnął się w trakcie tego aktu,
wciskając równocześnie palce w okolice kości biodrowej, które aż
zabolały i zmusiły mnie do krótkiego syku. Zrównałam wzrok z
Uchihą. Już nie żywił złości. Jego oczy wyrażały teraz inny
rodzaj skrajnych emocji i pragnień.
Zanim
jednak zaatakował bez uprzedzeń kolejną część mojego ciała,
niespodziewanie oderwał się od ust i w jednym ruchu pochwycił moją
twarz, kciuk lokując zaraz poniżej linii ust.
– Sarada
– zagrzmiał niskim basem, kierując źrenicę na kąt
wystarczający mu obejmować kontrolnym wzrokiem okolicę, w której
stała. – Dlaczego jeszcze nie śpisz?
Nawet
nie słyszałam skrzypienia drzwi, nie usłyszałam tupotu jej stóp.
Zupełnie oderwano mnie od rzeczywistości i czułam się w tym
podświadomie jeszcze bardziej godna skarcenia za nieostrożność.
– Już
wracam – odparła zza ściany, nie ośmielając się wychylić i
dodając szybko. – Chciałam tylko powiedzieć, że strasznie tu
niewygodnie. Dobranoc.
Żywe
kroki, stawiane prawdopodobnie w trakcie jej truchtu, służyły za
sygnał, dzięki któremu mogliśmy swobodnie wyswobodzić ze swoich
uścisków. Sasuke przemknął szybko do pokoju, by przyodziać
koszulę, a ja w tym czasie chłonęłam z nadmiaru jego ciepła i
pocałunków, jakie na mnie zostawił.
– Pójdę
do niej. – I zapinając kolejne guziki, poinstruował mnie nagle. –
Połóż się, Sakura. Jesteś wykończona.
– Sugerujesz
coś? – dopytałam. – Nie przypominałam sobie, bym w przeciągu
ostatnich pięciu minut wykazywała jakiekolwiek zmęczenie.
– Nie wszystko będę wykładał na stół tak jak w
poprzednio. Czytaj między linijkami.
– Czy
w minionej rozmowie cokolwiek wyłożyłeś na stół? Osobiście
odczuwam niedosyt i uznaję ją za niedokończoną.
– Wnioskowanie
idzie ci zanadto dobrze, więc sobie poradzisz. W końcu twój analityczny umysł był
najlepszy w naszej drużynie, Sakura.
Szlag.
Zarumieniłam
się jak dziecko. Zupełnie jak wtedy, jak mała dziewczynka,
zauważona przez tego, na którego uwadze zależało mi najbardziej, kiedy mi to mówił. I zanim udał się do Sarady widziałam, jak uśmiecha się
skrycie, delikatnie, minimalnie, też zupełnie jak wtedy. I zbył
mnie tak, jak zawsze mu się udaje mnie zbyć, gdy pokazuje, że
czegoś o nim nie wiem, że jest jeszcze coś, czym potrafi mnie zaskoczyć. Że te wspomnienia, niczym małe perełki, przechowuje w sobie, pielęgnuje i daje im upust w chwilach jak te, gdzie uświadamiam sobie, że znaczą dla nas nawzajem niemal tyle samo.
SŁODKIE ŁZY RADOŚCI SPŁYWAJĄ PO MOICH POLICZKACH!
OdpowiedzUsuńAdriemmer! Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam czymś tak zachwycona! AŻ TAK! Bo to co ze mną zrobiła ta partówka to kompletne zmiażdżenie.
To jest IDEALNE, nawet bardziej niż idealne! To jest KANON! Szczerzę się jak głupi do sera i boję się, że nie napiszę Ci tu nic sensownego. A chciałabym, chociaż spróbuję, o ile emocje pozwolą.
Zakończenie to idealny przykład cwaniactwa Sasuke. O matko!Od razu mi się przypomina jego pożegnanie w Gaidenie. Ten delikatny uśmiech, że jej nieco dokuczył. Mam ochotę piszczeć jak szalona fanka.
Moje fanowskie serduszko zostało przeładowane miłością do tej paróweczki! Och możesz być pewna, że nie raz ją przeczytam!
Droczył się z nią jak dzieciak, ale on nie zawsze dojarze się zachowuje.
Idę stąd, może napiszę coś sensowniejszego jak przeczytam to po raz kolejny xD
UWIELBIAM! KOCHAM!
Nadal nie mogę uwierzyć, że aż tak Ci się podoba. xD Ale cholernie mnie tym rozpieściłaś, serio, nadal czuję posmaczek PO TWYCH KOMPLEMENTACH. XD Dziękuję, ziomko <3
UsuńAle właśnie ja nie wiem, czy go dobrze poprowadziłam z pewnych kwestiach. To przez to pisanie na szybko, zawsze jak pisze na szybko, to potem poprawiać muszę całą masę. Przeczytam to jeszcze raz i poprawię pewnie, może pozmieniam jego dialogi czy coś. xD
<3
O kur... Jakie to jest dobre. Wiesz że nienawidzę jak jest za słodko. A tutaj jest ta cholerna słodycz, ale opływa ona w tęsknocie i goryczy. Sasek następnego dnia opuszcza wioskę i Sakura doskonale zdaję sobie z tego sptawę. Do tego ta męska niepewność co do tego co zastanie w domu po latach nieobecności. No cudo. A sam wstęp do aktu miłosnego opisany językiem tak lekkim, że nie wydało mi się to wulgarne - jedynie pogratulować, bo ja mam na takie rzeczy dość mocne uczulenie. W ogóle to rozbawiła mnie obecność Sarady gdzieś tam w tle.
OdpowiedzUsuńNo cud, miód i orzeszki po prostu.
Najlepsza jednopartówka jaką przeczytałam.
CO TAM LICENCJAT. PISZ. WIIIIINCYJ!!!
Pozdrawiam
Konan
Szit, jak Tobie się podoba taka miłoźdź to CUŚ JEST NIE TAK.
UsuńEchhh, no wiem, w ogóle jakoś inaczej mi to wyszło niż miało i się z tego cieszę. Nie chciałam rozpisywać za długo tych ich miłostek, a że tak wyszło to serio, efekt przypływu weny, bo akurat wtedy znalazłam się na balkoniku, poczułam znowu lato i pisałam tak, że nie zauważyłam nowego koloru położonego na balkonie. Mama przyszła w trakcie i się pyta "I co, ładnie wygląda?" i dopiero ogarnęłam. XDDD
Sarada to jeden z powodów, dla którego to powstało, miała tam być.
buziaki <3
To było fantastyczne :D Baaaardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńChoć, gdy tylko przeczytałam "– Mimo wszystko nadal nie umiesz sobie z tym radzić" odrobinę się wystraszyłam. Najpierw w kanonie pokazują mi, jak Sakura wymija Sasuke i jest to meega smutne, serce rozdziera. To jeszcze czytam opowiadanie i przyszło mi na myśl, że zaraz jej powie - Miałaś przestać mnie kochać. A wciąż chcesz zwrócić moją uwagę.
Na szczęście moje paskudne myśli i skojarzenia się nie spełniły .Cieszę się, że wyjaśniłaś tę zagadkę na swój cudowny sposób i poprawiłaś mi ten odcinek. Dzięki temu uratowałam pogląd na ich relacje.
Dziękuję, Pauly!
UsuńDoskonale znam ten strach, bo czuję to samo, spodziewając się takiego aktu ignorancji ze strony Sasuke, zakończony jakimś dramatem albo czym innym, karmiąc nas, bidnych czytelników, takim smutkiem. </3 Ale to chyba też kwestia pojmowania jego osoby i odbiór. Zawsze uważałam, że tego typu zachowania rodzą się u niego, gdy coś działa na niego nie tak, jakby chciał. :-D
Ach, ta partówka powstała na ratunek mojego poglądu na ich relację i załagodzenie tej goryczy, naprawdę.
Zakochałam się w drugiej części. Jest po prostu piękna, nie wiem jak mam ci to napisać, ale po prostu piękna i chyba inaczej nie dam rady tego określić. Taki prawdziwa, że no okej tak mogłoby się przydarzyć, ktoś mógłby mieć takie obawy i zresztą byłyby słuszne, bo - bądźmy szczerzy - ani ja, ani ty nie przyjęłybyśmy chłopa z otwartymi ramionami po 10 latach rozłąki. To jednak dekada, kurde nie było go, kiedy mu córka dorastała, ona sama musiała sobie radzić ze wszystkim. I jak do tej pory przez cały czas się zastanawiałam: boże jaka ta relacja jest spierdolona, koleś chodzi gdzie chce i robi co chce, a ona przywiązana do domu i dzieci, on na jakiejś misji, jak po prostu dziecko, a na domiar wszystkiego ona wykazuje jakieś obsesyjne zapędy w jego kierunku. Jakby on był jej, nie wiem, sensem istnienia. Po prostu przez cały czas, jak to czytałam, czułam, że to jest, do cholery, chory związek. A potem trafiłam na ten fragment i padłam, bo jest prawdziwy w kurwę. Sama nie rozumiem dlaczego zmieniłam nagle zdanie. Podeszłam do tego sprawdzania na chłodno, jak pewnie widziałaś, i myślałam, że tak będzie do końca, bo, sorry, sytuacja nie stawia kolesia w dobrym świetle, a laska widzi w nim swoje życie. Subtelność tej całej sceny i tego że ją przyparł do muru, co początkowo uznałam za full skurwysyństwo, bo ja bym zapierdzieliła w mordę aż by zahuczało, ba!, ja bym nawet na oczy widzieć nie chciała. A potem te opisy szły dalej i dalej i coraz bardziej mi się podobało. Ciesz się, twój pogląd na to wszystko zmniejszył odbieranie przeze mnie Sakury jako głupiej kury domowej, a Sasuke jako chłopca migającego się od obowiązku, jaki ma względem rodziny. Nie miej mi tego za złe, po prostu ja wiem, bo wychowywałam się przez przewie siedem lat bez taty, jakie to uczucie i swoją mamę uważam za skończoną kretynkę, że do niego wróciła, a co dopiero po dziesięciu latach. Mimo wszystko, nawet jeżeli trochę moja niechęć zmalała, nadal sobie tego nie wyobrażam i Sakurę uważam za po prostu głupią, że go w pysk na sam widok nie strzeliła. Z kolejnej strony to wina autora. Ech, pojebana akcja...
OdpowiedzUsuńJuż czaję o co chodziło z Saradą, no faktycznie, nieźle to zrobiłaś. Teraz ta mała zobaczy jak oni na siebie reagują i skończy się to pierdolenia: mamo, czy jesteś moją mamą. Hahahah. Dobre, dobre, panie!
Ja ci nawet nie powiem, jak bardzo jestem zadowolona z tego, że zostawiłaś takie a’la otwarte zakończenie, bo gdybyś napisała, że były seksy, to pewnie bym uznała: aha, kolejna baba, która koleś mógłby zostawić, obrażać sponiewierać, a ona i tak by upadała przed nim i całowała jego buty, czyli to co ostatnimi czasy WSZĘDZIE, powtarzam: WSZĘDZIE widzę w książkach. Teraz każdy sobie może myśleć swoje i wyobrażać dalej co tylko zechce. Fajna też była ta ich rozmowa, troszkę za dużo opisów pomiędzy odpowiedziami przez co trzeba było się cofać, bo miała charakter bardziej, hmm, filozoficzny to nie jest dobre określenie, ale można powiedzieć chyba, że była po prostu niedosłowna i nieprosta, to chyba jedyne, ale jakie mi się rzuciło. Na gg wysłałam ci plik z tym jak sprawdzałam tę parówkę. Starałam się napisać ci, co ja bym poprawiła, jednocześnie nie naruszając jakoś twojego stylu i zdań, bo wiadomo, każdy pisze inaczej i gdybym to ja pisała, miałabyś zupełnie co innego. Korektor ze mnie chujowy pewnie, ale starałam się jak mogłam — w namyśle: DOCEŃ, FRANCO! :D Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła za niektóre komentarze i chyba nie mam już nic do powiedzenia, wsio zostało już powiedziane, więc się pożegnam i wyślę ten plik do ciebie. A no i skopiowałam sobie do Libre, żeby mi łatwiej było.
Bywaj towarzyszu i ahoj w pisaniu dalszych cześć, bo jestem ciekawa i przyrzekam nie sądziłam, że zainteresuje mnie JAKIEKOLWIEK Sasusaku. Życie potrafi zaskoczyć. Nara!
<3 dzięki, ziomko.
UsuńWiem, wiem. Wiem, ale Sakura jest kompletnie inna od nas, więc to inna sprawka. xD I ogólnie to tak, znasz dokładnie moje zdanie o tym, bo czasem Ci popierdolę. I też zawsze sobie rozkminiam, że to człowiek nad tym siedzi, to on decyduje, co zrobią i wtedy mi jakoś z tym łatwiej. Wtedy sama dorabiam sobie resztę i piszę partówki. xD
NO WIEM, ŻE NIEŹLE Z TĄ SARADĄ. ;->>>>>>>>>>
Ej, to super, że spoko to zakończenie, bo tak ogólnie to nie wiedziałam trochę co z tym zrobići trochę też już chciałam to zostawić, opublikować, no i nie marnować czasu, jak tam licek czekał.
Cieszę się przede wszystkim dlatego, że najbardziej podobał Ci się fragment, z którego sama jestem najbardziej dumna. Pisałam go pod wpływem takiej otępiającej weny, serio, bez tego nigdy bym tego nie stworzyła. balkonik <3
Ty, muszę uwzględnić te Twoje poprawki. XD kurde
XDDDDDDDDDDDDD JA TEŻ KURWA NIE, NIE TY XD NIE TY I SASUSACZI
Wow! Cieszę się przeogromnie, że Blue Bell poleciła Twoją jednopartówkę na swoim fanpagu!
OdpowiedzUsuńTo było take dojrzałe, przesycone uczuciami, emocjami i pewnymi niedomówieniami. Od razu miałam przed oczami tę scenę. Zaraz sama jak chochlik wkradała się do głowy czytelnika.
Nie wiem co mogę jeszcze napisać, a wiem, że zasługujesz na naprawdę długie i chwalebne komentarze. Sam styl pisania, ukazanie postaci - zbudowanie takiego charakteru Sasuke... Najwyższa półka! Jestem pod takim wrażeniem, że słów mi brak.
Bardzo się cieszę, że to cudo odkryłam i przeczytałam. Że było to nam dane, że to opublikowałaś!
Otwarte zakończenie podsyca ciekawość, ściska serce.
Pozdrawiam i ściskam! :)
ŁAAAA <3 Kochany z niej stworek, muszę jej podziękować jeszcze raz. :-D
UsuńCholera, strasznie dziękuję za ten komentarz. Uwzględniłaś chyba wszystkie rzeczy, na których mi zależy, kiedy piszę cokolwiek. Emocje, realność postaci i to, że czasem pozostawiam taką niejednoznaczność, żeby czytelnik sam sobie pokminił. Naprawdę, trafiłaś w serduszko.
Dziękuję niezmiernie <3