To
jakieś #wyzwanie, nie wiem, ale tak wyszło. Rzuciłam hasło Blue,
bo potrzebowałam jakiejś inspiracji, a wyszło, że rzuciłyśmy je
sobie nawzajem i zaczęłyśmy pisać sobie jednopartówki. To się
nazywa motywacja. XD
Bujałam się z tym, bo goście u mnie są i potem już nie będę miała czasu nad tym pracować. Poza tym to łan szocisko też pisałam zaledwie dwa dni (kolejnawymówka,by uniknąćjakiejśkonstruktywnejkrytyki<3)
Bujałam się z tym, bo goście u mnie są i potem już nie będę miała czasu nad tym pracować. Poza tym to łan szocisko też pisałam zaledwie dwa dni (kolejnawymówka,by uniknąćjakiejśkonstruktywnejkrytyki<3)
Otrzymane
hasło to Pijacki pocałunek.
Więc
no wiecie, mogło wkraść się trochę patologii.
Musiałam
szybko wydostać się na powietrze.
Opary
papierosów i palonej sziszy dopełniły całego zła, jakie chodziło
za mną od pół godziny. Byłam przekonana, że zaraz zwymiotuję.
Dobiłam do drzwi, pchnęłam je i wybiegłam prosto w stronę
krzaków. Pech chciał, że w tym samym momencie Ino i Shikamaru
palili fajkę przed wejściem do domu.
– Sakura,
wszystko okej? – krzyknęła i pobiegła za mną, bo słyszałam
jej kroki na chodniku, a potem ciepłą rękę na karku.
Nieprzyjemnie ciepłą. Wszystko, czego teraz pragnęłam, było
zimne. Jak to październikowe powietrze i deszcz, który siąpił
cały dzień.
Pochylałam
się całkowicie profilaktycznie nad trawą i zgięta w połowie,
opierałam dłonie na kolanach. Okiełznałam potężną falę
mdłości.
– Cholera,
będziesz rzygać?
– Nie
wiem – odpowiedziałam, bo na nic więcej nie miałam siły.
Skupiałam się na uspokajaniu oddechu i wyostrzaniu wzroku, bo
błędnik kompletnie ześwirował i oddawał mi obraz pod pięcioma
różnymi kątami na sekundę. Raz po raz przełykałam ślinę, bo
za wszelką cenę nie chciałam dopuścić do wyrzucenia zawartości
żołądka na podwórku Sasuke. Poza tym nienawidziłam posmaku
wymiocin i nie chciałam chodzić z nim przez resztę imprezy, kiedy
dopiero dochodziła dwudziesta trzecia.
Silny
wiatr, który wzmagał się przez kilka kolejnych sekund, był jak
ręka, która odejmowała mi nieprzyjemności, mimo że
prawdopodobnie przewiewał mi węzły chłonne i koszmarnie plątał
włosy. Przede wszystkim zdziwiłam się, że tak zareagowałam, choć
po szybkiej kalkulacji okoliczności okazały się całkiem jasne.
Wypiłam trzy kolejki w ciągu pięciu minut, bo Naruto na mnie
naciskał, zatańczyłam z Ten Ten jedną piosenkę w pomieszczeniu,
w którym temperatura była i tak wystarczająco wysoka, a po
zamknięciu przez Kibę balkonu w powietrzu nie znajdowało się nic
innego niż papierosowy dym. Na samą myśl doznałam konwulsji
żołądka jak i tego, że Ino palcami zagarnia mi włosy i chwyta je
w jedną pięść. Czułam, że Shikamaru podchodzi do nas i
spokojnie upaja się paloną używką.
Sterczałam
w tej samej pozycji, nabierając pewności – minutę, dwie, może
nawet więcej, w kompletnym milczeniu, biorąc coraz głębsze
oddechy pełne mroźnego, odświeżającego powietrza, które
działało jak lekarstwo. Machnęłam do Ino ręką na znak, że może
mnie puścić, a sama zgarnęłam z twarzy resztę kosmków
przylepionych przez wilgoć, pomijając okolice oczu i rzęs, żeby
nie zetrzeć z nich tuszu i nie rozmazać go na powiece.
– Już
lepiej? – zapytała kontrolnie blondynka.
– Tak,
zupełnie okej.
– Co
się stało?
– Za
dużo naraz… wszystkiego. Nie ma o czym gadać, przeszło mi.
Machnęłam
ręka, jak gdybym chciała zbyć nią temat. Postawiłam kilka kroków
w stronę domu i stanęłam przed gankiem. Basy dochodzące z wnętrza
domu już nie przeszkadzały, a dziwnie kusiły. Mimo wszystko
spędziłam jeszcze chwilę w ich towarzystwie. Yamanaka opowiadała
historię z dzisiejszej lekcji geografii, namiętnie nawijając włosy
na swój wskazujący palec, podczas kiedy on wysłuchiwał jej ze
znudzeniem i spalając drugą fajkę pod rząd. Gdy nie znało się
jego słabości, ani jej – mojej przyjaciółki – na wylot,
miałoby się wrażenie, że próbuje go uwieść. Jednak w którymś
punkcie to, co dotyczyło ich rozmowy, przestało kompletnie mnie
interesować. Doświadczyłam tego punktu, w którym organizm upomina
się o szybkie dostarczenie alkoholu, jeśli chce się podtrzymać
stan upojenia. Bez słowa zwróciłam się w stronę drzwi,
nacisnęłam klamkę i ruszyłam do środka. Uderzyło mnie ciepło –
już przyjemne i pożądane, rozgrzewające moje ciało, które
wyziębiłam na bliskiej zeru temperaturze.
Najpierw
podniosłam szklankę i nalałam do niej wody z cytryną z dużego,
przezroczystego dzbanka, po czym przeszłam się do kuchni, by
wydłubać kilka kostek lodu z foremki w zamrażarce. Wróciłam do
salonu. Stałam z boku, oparta o ścianę, przyglądając się
lawirującej w tańcu Hinacie, która wdzięcznie ruszała biodrami i
machała naprzemiennie rękami w górę i w dół, a jej długie
włosy skakały na wszystkie strony. Kiba siedział przy stole w
towarzystwie Naruto, bawiącym się dopalającym węgielkiem. Tenten
czule szeptała coś Nejiemu, opartemu o parapet i obejmującemu ją
w pasie, kiedy ona co jakiś czas muskała wargami jego policzki.
Shino rozlewał brandy kupione po drodze, do którego spróbowania
ochoczo się doczepiłam. Wystarczyło mi dziesięć minut. Potem
jeszcze wróciła Ino, wcisnęła mi do ręki drugiego drinka i znowu
wszystko wymknęło mi się z kontroli.
Czułam
się niestabilnie, ale już w tym dobrym sensie. Lekka i przyjemnie
nieświadoma swoich czynów oraz tego, co dzieje się wokół.
Albo
nawet aż za bardzo.
Przepchnęłam
się przez korkujących mi przejście ludzi i wbiegłam po schodach.
Na komodzie na piętrze odłożyłam szklaneczkę alkoholu z colą,
choć jeszcze wcześniej upiłam dwa łyki, tak na zaś. Na odwagę,
w razie gdyby jednak miałoby mi jej zabraknąć.
Nie
zastanawiałam się za bardzo, bo nie miałam na to siły – moja
głowa nie była teraz przystosowana do racjonalnego myślenia,
przyćmiona coraz większymi ilościami wlanych w siebie procentowych
płynów. Świat zamykał się, zawężał. Skupiał na tym co
najważniejsze, potrzebne.
Teraz
już tylko czułam. Nic więcej.
Leżał
tam. Na swoim niepościelonym łóżku, wciśnięty głową w ścianę
i pobrzękiwał na swojej gitarze. Palcami muskał pojedyncze struny
i patrzył na nie mizernie. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że
stanęłam w progu; ani na to, że go przekroczyłam i znalazłam się
tuż nad nim, świdrując go wzrokiem.
Zrobiło
mi się głupio i żal siebie. Stałam przed nim kompletnie pijana,
podczas kiedy on prawdopodobnie zdążył otrzeźwieć już ze
wszystkiego i pocieszał się jedynie miętowymi papierosami, których
napoczęta paczka leżała na drugim rogu łóżka. Przejechałam
wewnętrzną stroną dłoni po meblu i usiadłam na jego skraju.
– Dlaczego
znowu siedzisz sam? – zapytałam z troską w głosie. Paznokciem
skrobałam materiał czarno-białej spódniczki, którą miałam na
sobie.
– Nie
mam nastroju – odpowiedział bez wyrazu, nie podnosząc wzroku.
Struny elektrycznej gitary, niepodłączone do wzmacniacza, wydawały
z siebie charakterystyczne bzyczenia. Krucze pasma opadały mu na
jedną część twarzy, zasłaniając lewe oko i wpadając końcówkami
do kącika ust.
– Trudno
go odzyskać, kiedy siedzi się w swoim pokoju i odcina od całego
świata – upomniałam go pouczającym, ale łagodnym głosem.
– Wracaj
do nich – nakazał mi. – Nie ma powodu, żebyś nie korzystała
z tego, co dzieje się na dole.
Zaśmiałam
się krótko. Po prostu. Z uśmiechem przelawirowałam całym ciałem
poprzez jego biodra i rozłożyłam się jego łóżku, na plecach,
całkowicie obok niego, patrząc w sufit z głupim, nieuzasadnionym,
szerokim uśmiechem, jakby ktoś przykleił mi go twarzy siłą. Nie
mogłam ustabilizować obrazu, który bezustannie kręcił się jakby
w zwolnionym tempie. Chłodna pościel przyjemnie otuliła się i
przystosowała do mojego ciała, a ja zanurzyłam się w niej jeszcze
głębiej.
– Tyle
że ja nie chcę, Sasuke.
– Niby
czego?
– Chcę
tu zostać, z tobą.
Zachichotałam
piskliwie, podsuwając sobie pod usta palec i przegryzając jego
skórę. Byłam rozbawiona własnym przypływem szczerości i tym,
że miałam ochotę dzielić się nią na głos. Czułam
się całkowicie nieskrępowana. Wszystko w tym momencie
było proste, banalne wręcz, a ja czułam się cudownie.
– Jesteś
pijana.
– Wiem
– odparłam bez ogródek. – Zdaję sobie z tego sprawę.
Rozpostarłam obie ręce i przypadkiem natknęłam się na przedramię Sasuke, z którym
splotłam swoje. Nie zmieniłam jego lokalizacji, bo nie chciałam. Byłam
zupełnie niezawstydzona jego dotykiem, a i była to zarazem część
składowa tego, czego w tym momencie potrzebowałam.
– I
psujesz sobie całą zabawę.
– Nie
psuję. Bawię się teraz najlepiej, jak mogę – poinformowałam
go. – To zdecydowanie najlepsza część tej imprezy.
Odwrócił
głowę na moment i poprawił się. Miałam wrażenie, że się
uśmiechnął. Że zaintrygowała go ta dziwna zabawa, w której ja,
Sakura Haruno, stała się chodzącym źródełkiem prawdy dotyczącej samej
siebie. Jego wyraz twarz uległ zmianie – nie był obojętny, a
zwyczajnie zainteresowany.
– Strzelam,
że leżąc tak jeszcze pięć minut, zaśniesz w tym miejscu i tak
skończy się ta cała twoja zabawa.
– Pleciesz
bzdury, Sasuke – przeciągałam kolejne wyrazy dla pokreślenia,
jak bardzo absurdalne były jego przypuszczenia. – Straszne bzdury.
– Mogę
zamienić się w słuch.
A
ja chciałam mówić; prawdę i tylko prawdę. Teraz jej się nie
wstydziłam. Nie myślałam nawet o tym, że jutro ten wstyd mnie
dopadnie i nie będzie miał żadnej litości – konsekwencje tego
teraz jeszcze do mnie nie dochodziły. Nie chciałam ich, a
odpychanie od siebie stanowiło strasznie niski koszt wysiłku.
– Ty wystarczysz. Nie potrzeba mi żadnej innej atrakcji.
– Jesteś
kompletnie pijana, Sakura – odparł tonem, którym słyszalnie
tłumił wybuch śmiechu. Kątem oka widziałam, że spogląda na
mnie. W zupełności nie przejmowałam się nawet faktem, że szeroki
dekolt swetra odkrywa mi jedno ramię, a spódniczka podeszła wysoko
do góry, odkrywając całe nogi na wysokość
połowy ud. Zazwyczaj kryłam przed nim wszystkie możliwe sygnały,
przez jakie mógłby pomyśleć, że chcę przykuć jego uwagę swoim
ciałem, bo za wszelką cenę nie chciałam, żeby tak myślał.
Ponadto wstydziłam się jakiegokolwiek, nawet minimalnego obnażania w jego
towarzystwie.
Teraz
całkowicie chciałam, żeby to widział.
– Ale
ja to wiem. Poza tym naprawdę – dodałam, podnosząc się do
pozycji siedzącej – tam na dole nie ma nic ciekawego.
– Zupełnie
nic?
Zaprzeczyłam
ruchem głowy tak energicznym, jak robią to dzieci.
– A
co dzieje się na dole?
– To
samo, co zawsze – wyjaśniłam, kładąc się z impetem z powrotem
na plecy i zaczęłam wymieniać kolejno. – Chouji siedzi przy
stole i zżera wszystkie chipsy, Shikamaru pali na zewnątrz i
wypisuje do Temari, Lee ciągle tańczy, Gaara robi… coś tam –
przerwałam, bo poczułam nieodpartą chęć przeciągnięcia się
jak o każdym poranku po przebudzeniu, ziewając na dodatek.
– To
ciekawe – odparł. Widziałam, że przygląda mi się cały czas i
uśmiecha delikatnie. Czułam się triumfalnie, że znowu udało mi
się to osiągnąć. Zawsze łagodniał, kiedy zostawaliśmy sami.
Musiałam jednak za każdym razem przedzierać się przez tę jego
skorupę, ale za każdym kolejnym razem zajmowało mi to coraz mniej
czasu.
– Właśnie
nie – odpowiedziałam mu na przekór. – Ani trochę.
– Ino
zaraz zacznie cię szukać. Wpadnie tu i zgarnie w sekundę.
Jego
uwaga tchnęła we mnie drugie życie. Wstałam, bezapelacyjnie i
szybko. Przemknęłam naokoło łóżka, dobyłam do drzwi,
popchnęłam je i przekręciłam kluczyk. Potem z ulgą i spokojem
wyrysowanymi na twarzy wróciłam na swoje miejsce.
– Teraz
już nie przyjdzie – skwitowałam, czołgając się w jego stronę,
tym razem układając na brzuchu i wspierając brodę na
łokciach.
Uśmiechał
się. Całkowicie szeroko.
– Jesteś
pijana, Sakura…
– Zagraj
mi coś – zaproponowałam.
– Nie
mam na to ochoty… – stwierdził, odkładając gitarę na bok.
– Przecież
przed chwilą to robiłeś. Zagraj mi coś, co grałeś zanim tu
weszłam.
– Sakura,
nie męcz mnie, proszę…
Wygięłam
usta w teatralnie przerysowaną podkówkę.
Ale
to nie wystarczyło. Nie tym razem.
Ojciec
Sasuke rok temu zginął w wypadku. Od tego momentu taki właśnie
się stał. Niedostępny, wycofany. Nie chciał nikogo, z kim miałby
podzielić się nieznośnym bólem, choć właśnie tego potrzebował.
Duma nie pozwalała mu na przyznanie się do tego, ani też na
obciążanie tym piętnem bliskich.
– Mam
sobie pójść? – zapytałam niepewnie, na wpół pieszczotliwie, z
drugiej strony po to, by uzyskać szczerą odpowiedź. Schowałam twarz w rękach, splecionych ze sobą i ułożonych
na pachnącej nim pościeli. Wpatrywałam się w niego, chcąc
wyglądać jak najbardziej poważnie i próbując ustabilizować
obraz, bo ciągle mieszało mi się w głowie.
– Przecież
nie wyrzucę cię z pokoju – odparł, jak gdyby był to totalny
absurd. Rzecz niedopuszczalna.
– A
mógłbyś – analizowałam głośno, odpowiednio gestykulując
jednym palcem, jak gdybym rysowała mu wykres albo upraszczający schemat. – Co znaczy też, że
nie chcesz tego robić.
Parsknął
cicho, patrząc mi prosto w oczy.
– A
jeśli powiem ci, żebyś sobie poszła, zrobisz to?
– A
czy byłbyś w stanie w ogóle powiedzieć mi, żebym sobie poszła?
Nie
odpowiadał przez kilka kolejnych sekund. I co więcej, w ogóle nie
uciekał przed odpowiedzią. Patrzył perfidnie w moje oczy, nie
dawał mi jej i najwyraźniej nie czuł żadnej powinności związanej
z moim pytaniem.
– Jesteś
cholernie pijana – oświadczył wyraźnie.
– Już
to mówiłeś – upomniałam go. – Powtarzasz się, Sasuke. A ja
przecież o tym wiem.
I
nie mogąc znieść dłużej tego napięcia, jakie budowało się przez ostatnie kilka minut, jak i zarazem większość naszej znajomości i automatycznej presji, jaką na mnie wywierał, podniosłam się.
Wspięłam na kolana i zbliżyłam w jego stronę. Przesuwałam
powoli, na czworaka, a on jedynie obserwował moje ruchy, czekając
na coś; na co i na ile mnie stać.
A
ja po prostu nachyliłam się. Przylgnęłam do jego warg. Sięgnęłam
po to, czego chciałam. Bez większego kłopotu, większych
wątpliwości, bez wahań. Bez obaw, że zrozumie, czego chcę
naprawdę. Bez absolutnie żadnego ale.
Czułam
puls w gardle, łomotanie w klatce. Bałam się otworzyć oczy, bo
wiedziałam, że wszystko z pewnością kręci się jak karuzela, do
tego o wiele szybciej, zupełnie jak krew w moich żyłach. Modliłam
się o to, by zapamiętał z tego coś więcej niż tylko aromat alkoholu, który z pewnością bił ode mnie na kilometr. Mogłam
zagryźć to chociaż słodką bezą przed wejściem do pokoju,
pomyślałam.
Poruszyłam
wargami, czując, że po chwili robi to samo. Nie patrzył, nie
wyglądał na zdziwionego, nie zdradzał niczego. Spokój malował
się na jego twarzy. A kiedy chciałam się oderwać, poczułam silny
zacisk na biodrach. Oplótł mnie ramionami momentalnie i
uniemożliwił jakikolwiek ruch. Byłam przyszpilona do jego ciała
jego własnymi dłońmi, których ciepło rozchodziło się po moich
plecach. Swoje własne wsunęłam pod jego włosy i otoczyłam nimi chłopięce policzki.
– Teraz
już tu zostaniesz – powiedział tylko cicho.
Jak przeczytałam początek to aż mnie tak korciło, żeby zajrzeć na środek bądź koniec. Zobaczyć jak Ty to pociągniesz. Kurde ja byłam wręcz przekonana, że Sasuke tam z nią pójdzie/będzie. Serio. Że zwymiotuje mu na buty czy coś xD Ale rozegrałaś to pięknie! W TAK CHOLERNIE SEKSOWNY I PODNIECAJĄCY SPOSÓB! Nawet mimo tego, że Sakura jest pijana. Samej mi się zachciało takiego pocałunku! Kurna! TAKIEGO SAMEGO! Cholerna zazdrość mnie zżera, bo ta para jest zbyt idealna. Kurna!
OdpowiedzUsuńI w ogóle impreza, tyle postaci!
Ja wiesz Adzia... mam wrażenie, że ja JAK ZWYKLE nic Ci konstruktywnego nie napiszę. Bo wiesz, ja jeszcze jutro to przeczytam i doinnych wniosków dojdę i po jutrze i po po... tak jak z tą poprzednią. Już ją chyba na pamięć znam. I TĘ NIEOPUBLIKOWANĄ TEŻ!
Jak ona mu tam do pokoju weszła to ja piszczeć zaczęłam. Uwielbiam takie sceny!ach o matko! Taką ucieczkę przed światem. W ogóle, ja na początku rozkminiałam, gdzie on się podział czy coś. Uparcie próbowałam przewidzieć co się stanie i średnio xD
Bo zakładałam też przecież, że to on ją pierwszy pocałuje, ale Sasuke zachował się całkiem cwaniacko. tak ją podpuszczał i mu się udało. Dostał to, co chciał. Bo chciał i nie oszukuj, że nie. jego reakcja na ten pocałunek mówi sama za siebie.
Teraz już tu zostaniesz ja wiem, że Ty mi to specjalnie zrobiłaś. ja tak uporczywie szukałam ciągu dalszego. SAMA SOBIE GO DOPOWIEM, ŁASKI BEZ.
DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA ZA TEGO SHOTA będzie mi się tak dobrze spało jak po dobrym szocie. To był dobry strzał z tym pijackim pocałunkiem. Oj dobry!
DAJ MNIE WIĘCEJ
UsuńJA CHCE WINCYJ
UGH, NO JASNE, najpierw wymioty, a potem pocałunek. XDDDDD CZEMU NIE, YOLO, MOŻE JEDNAK NIE BYŁOBY TAK ŹLE.
UsuńHa, a ja właśnie chciałam, żeby nie było jak zwykle, że to on inicjuje jakieś większe kroki! ZROBIŁAM TO CELOWO. Tak, żeby było inaczej, po prostu. :-D Tym się w sumie kierowałam, kiedy kminiłam całą resztę.
Wiem właśnie, że kompletnie nie dałam go wcześniej, ale nie doszukuj się sensu, często go pomijam w takich jednostrzałowcach, daruję sobie czasem jakieś szczegóły dla wygody. xD
Aaaaa. Zajebiste XD
OdpowiedzUsuńWeźcie ludzie. Ostatnio zaczęłam lubić SasuSaku. Poważnie. Już nawet tak bez irytowania się na Saske. Wczoraj jednopartówka Temiry dziś Twoja. Może sama coś takiego skrybnę..? W ogóle pijani ludzie w opowiadaniach to moja domena. XD
Zasadniczo to podziwiam to jak pociągnęłaś scenę, w której występowało więcej niż dwie osoby. Zawsze to jest najtrudniejsze, a ja tutaj dosłownie widziałam kosmyki Hinaty falujące w rytm jakiejś bliżej nieokreślonej melodii i wyobrażałam sobie ogromny salon w domu Uchichów. No i Szikamaru zielarz wygrał wszystko. XD To tak bardzo mi do niego pasuje.
I jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! Ja rozumiem... ja wszystko rozumiem. Że niby kobieta ubrana jest bardziej seksowna od nagiej, bo działa na wyobraźnie, ale nooooo... XD
Ino trzymająca włosy Sakury to jest po prostu cudo. Śmiechłam, a współlokatorka śpi. Co Ty ze mną robisz Ado, że śmieję się do komputra?
WIIIIIIIIIINCYJ.
Pozdrawiam,
Konan
Aaaaa, przypomniało mi się, że miałyśmy o Tym pogadać, a ja wtedy wracałam do domu i cały dzień mnie nie było przy kompie, aaa. Poruszę to. xD
UsuńA weź, ja też nie lubię zbiorowych scen, nie wychodzą mi, dlatego zrobiłam taką krótką, żeby się nie majtać. xD
Lol jaki zielarz, on tylko ćmiczki palił.
Wiem, napisałam to w następnej. Nie odpowiem Ci na to pytanie, dlaczego urywam w takich momentach, bo nie wiem. Naprawdę. To zwyczajnie dziwne.
ROZBAWIAM CIĘ <3