Napisałam to jakieś dwa, może trzy tygodnie temu, w przypływie jakiejś weny, która zapewne była czymś spowodowana, ale nawet o tym nie pamiętam. Stworzyłam to dosłownie w niecałe trzy godziny, bo pamiętam, że zasiadłam po 20 i skończyłam przed 23, bo już mi się nie chciało, a klepałam to chyba bez żadnej przerwy i gdybym wszystkie inne rozdziały pisała w takim tempie, to świat byłby piękny.
To totalnie moja fanaberia, a dodatkowo nie lubię wciskać do kanonicznej historii postaci OC, więc nie obwieszczam tego światu, bo trochę się wstydzę. Nie wiem, czemu. Ale po prostu kto zobaczy, ten zobaczy.
Poza tym ją już znacie, to Eidori z JE. A przynajmniej kto zna, ten zna, nie jest po prostu kompletnie nowa w świecie autorskich postaci, ma już te swoje bodaj 3 (okazało się, że jednak 2, zapędziłam się nieco) latka i 4 miesiące i zainicjowała moje pojawienie się tutaj, w świecie narutowskiego ff.
Nigdy chyba tego nie robiłam, więc dedykuję Blue Bell. Tak o, po prostu. Może dlatego, że stwierdziła, że powinnam to dać, bez względu na to, że to był totalny spontan. Buziaszki, dziołszko.
ale ej, słucham dzisiaj podesłanej kieeedyś tam od Blue'oszki i to chyba najbardziej pasuje tekstowo:
Przyszpilił
mnie do ściany. Snop bólu przeciął moje plecy, przechodząc
kolejno po każdym kręgu, aż w końcu dotarł do potylicy,
wprawiając błędnik w jeszcze większy chaos. Przez kilka sekund
nie mogłam myśleć zupełnie o niczym jeszcze bardziej niż chwilę
temu i dziwiłam się, że w to w ogóle możliwe. Ale jemu udawało
się dokonywać rzeczy niemożliwych.
Poczułam
jego ciało jeszcze bliżej i jeszcze bardziej na sobie. Jego ciepło
rozlało się na skórze przedramion, a siła, jaką na mnie
napierał, wciskała moje kościste łopatki w chłodną, ceglastą
ścianę tak, że zaczęły mnie zwyczajnie boleć.
Ujęłam
go na wysokości szyi, układając odpowiednio dłonie i opuszkami kciuków trącałam płatki jego uszu. Chwyciłam się mocno podczas pocałunku. W odpowiedzi złapał
mnie pod udami i przerzucił je sobie na biodra, a ja omotałam się
wokół jego pasa, jak gdybym za nic nie mogła stamtąd spaść. Przycisnął mnie jeszcze bliżej swojego ciała
i naparł, a ja syknęłam odruchowo na pojedyncze ukłucie w
plecach.
– Co
jest? – zapytał od razu. Oderwał się dotychczasowej czynności,
bo wszelkie moje niedogodności mimo wszystko były dla niego
priorytetem. Zawsze.
– Wżynasz we mnie te cegły – mruknęłam, odkrywając rządek zębów. Ból
naprawdę był do zniesienia, a mój uśmiech całkowicie
automatyczny. W rzeczywistości najbardziej przeszkadzała mi
panująca wokół ciemność, bo nie widziałam dosłownie niczego.
Nawet milimetra jego twarzy, podczas gdy nie dzieliła nas żadna odległość, a od
wytężania wzroku miałam przed oczami mroczki. – Nie przejmuj się –
zapewniłam go jeszcze. Przyjął informację i znowu przylgnął do mnie chłodnymi i wilgotnymi od mojego języka ustami.
Czułam,
że jego nacisk zelżał, by nie powtórzyć incydentu sprzed chwili.
Poprawił mnie sobie na kości biodrowej i chwycił spłaszczoną dłonią nieco dogodniej, przesuwając ją bliżej
pośladka. Pojedyncze mlaśnięcie, jakie wywołał podczas
poprawiania się i bez odrywania ust, doprowadziło mnie do
łaskotania w podbrzuszu, które momentalnie przerodziło się w
bezmyślne uczucie pożądania. W tej chwili marzyłam, żeby zjechał
dłonią w tamto miejsce, nawet na sekundę, nawet jeśli miałoby to
być złym krokiem i tylko zwiększyłoby mi apetyt na to, czego nie
mogliśmy tutaj zrobić, nie zrobiliśmy jeszcze nigdy i co raczej
też było nam zwyczajnie zakazane. Nie bez powodu podobne akty
odgrywaliśmy na kompletnie nieoświetlonym półpiętrze siedziby
ANBU, ryzykując już całkiem sporo. Miałam wrażenie, że i tak
ktoś o nas wiedział. Choć publicznie nie funkcjonowaliśmy jako
para ani też w ogóle jako dążący do siebie kochankowie, miałam
wrażenie, że nie tylko Mei i Shisui nadpisują sobie naszą
relację, ale że ktoś zwyczajnie wypatrzył nas w tych odmętach
ciemności i wiedział, co robiliśmy.
Ale
to były tylko i wyłącznie pocałunki. Nic więcej. Po raz setny, z
czasem może nieco bardziej namiętne i łaknące, ale nadal tylko
one. Pierwszy raz zrobił to dokładnie w tym samym miejscu. Wtedy
jeszcze nie wiedziałam, że Itachi'ego Uchihę stać na tego typu
dominujący gest. Nie wiedziałam też, że sama chciałam dokładnie
tego samego, pozwalając mu na to każdy kolejny raz. Myślałam, że
nasza relacja opiera się raczej na przyjaźni z elementami jakiejś
międzypłciowej rywalizacji z dziwnymi przebłyskami, których nie
potrafiłam nazwać. To właśnie były one. Te całe przebłyski
kryły coś, co odbijało się na nas w postaci tego, co właśnie
robiliśmy. I stało się regułą po każdej skończonej misji
któregokolwiek z nas.
Tym
razem to ja wracałam. Stał tu i czekał na mnie, by dopaść jak
drapieżnik swoją ofiarę. Nawet nie zorientowałam się, że
biegłam, żeby jak najszybciej dotrzeć w to miejsce.
Paznokciami
skubnęłam gumkę, którą splatała mu włosy i zsunęłam ją
sobie przez palce na całą dłoń. Zawsze mruczał na ten gest z
niezadowolenia, ale pozwalał mi na niego. Poza tym zupełnie nie
rozumiałam, dlaczego to robił. W rozpuszczonych wyglądał
całkowicie obłędnie i nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie
zostawia ich w ten sposób. Któregoś wieczora, przesiedzianego
na skraju pobliskiego lasku, zrobiłam mu na czubku głowy wysokiego
koka przekonując się, że w tym wydaniu też było mu o niebo
lepiej. Aktualnie zatem wybierał sobie fryzurę najmniej dla niego
korzystną, ale o ile widziały go tak inne kobiety, być może
miałam mniejszą konkurencję.
Wtopiłam
palce w kosmki jego kruczoczarnych włosków i plątałam je ze sobą
– on zresztą robił to samo z moimi. Kiedy zjechał ustami na
szyję, którą naznaczał pocałunkami, ja odchyliłam się w jego
stronę i musnęłam językiem skórę, rysując na niej podłużny,
mokry ślad.
– Eidori,
przestań – upomniał mnie, wyraźnie zirytowany moim gestem.
Ściągnęłam brwi ze sobą, uśmiechając się nieprzekonanie i
podejrzliwie. – I tak jestem na granicy – wyznał.
Szlag,
czy myślał o tym samym? W mojej głowie nasunął się obraz Uchihy,
wiszącego nade mną, rozebranego do połowy i sapiącego niemiarowo,
z opadającymi ciemnymi kosmkami jego rozpuszczonych włosów. Na
jego lewym ramieniu tatuaż ANBU, na moim – zupełnie taki sam. Tak
samo odkryty, bo bez koszulki, choć na swoich piersiach wyobrażałam
sobie bandaż, którym oplatam się przed każdą misją. Swojej
nagości przed nim nie potrafiłam sobie jeszcze wyobrazić, choć w
jakiś sposób wizja tego niepokojąco mnie rajcowała. Ale to na nim
się skupiałam, to wszystkiego co jego chciałam przede
wszystkim – gładkiej skóry klatki piersiowej, uwypuklonych żył
na napiętych przedramionach i uformowanych mięśni brzucha.
Marzyłam, żeby drasnąć go paznokciem pod łopatką, zarysować
szlaczek na nagich plecach albo zrobić malinkę pod jego kościstym,
bladym obojczykiem.
W
naszej aktualnej sytuacji jednak było to zbyt niebezpieczne.
Musieliśmy zachować czujność i gotowość do ucieczki w każdej
chwili, gdyby komuś udało się nas przyłapać. Nie zdejmowaliśmy
z siebie zupełnie nic – nawet ochraniaczy czy broni. Czułam się,
jakbyśmy byli odgrodzeni od siebie jakąś nieprzenikalną
barierą, bo traktowaliśmy się takim samym kalibrem wyposażenia,
jaki stosowaliśmy przeciwko wrogom z innych Wiosek. Zaczęłam się
zastanawiać, kiedy w ogóle będzie chciał przekroczyć granicę
i w jaki sposób by to zrobił. Sama myśl skłoniła mnie do tego,
by niepewnie i zupełnie instynktownie przejechać
wnętrzem dłoni po jego nabrzmiałej męskości.
Oderwał
się ode mnie momentalnie od siebie i odsunął, jakby minimalnie
wściekły. Wiedziałam, że przesadzam, a mimo to nie potrafiłam
zdjąć z twarzy delikatnego uśmiechu satysfakcji i wykrzesanego z
siebie, będąc w połowie zamroczoną. Wiedziałam też, że to
zrobi, bo Uchiha był ode mnie o wiele bardziej dojrzały i
roztropny. Wiedziałam, że przestanie, bo wypada przestać.
Odruchowo oblizałam usta i rozkładałam w ustach przyjemny, słodki
posmak, jaki pozostawiły jego wargi.
– Co
chcesz osiągnąć? – zapytał mnie, stawiając na ziemię. W
mgnieniu oka oparł się łokciem o ścianę i zawisł nade mną,
świdrując pouczającym wzrokiem. Był równie nakręcony i równie
mocno chciał tego co ja, ale lepiej maskował swoje skłonności i
wszelkie emocje, dlatego jego słowa i gesty brzmiały i wyglądały w
ogóle trzeźwiej niż moje. Sama miałam wrażenie, że się huśtam.
I może tak w zasadzie było, bo moje stopy od jakiegoś czasu nie
dotykały ziemi – i dosłownie i w przenośni – dlatego musiałam
się zwyczajnie przyzwyczaić. Przetarłam oczy palcami i ścisnęłam
kciukami zmarszczkę na czole. Zza jego poważnej miny zaczął
wyjawiać się delikatny, pogodny wyraz na twarzy.
– Zapomnij
– mruknęłam. – To ze zmęczenia – posłałam mu kolejny
uśmiech, którym nie raz udawało mi się wybrnąć z opresji.
Jakakolwiek wymówka brzmiałaby głupio, więc wybrałam taką,
która miała brzmieć na taką z zamiaru. – Możemy wracać. W
zasadzie to jestem całkiem głodna, a mama obiecała, że na powrót
przygotuje mi coś z łososiem i awokado.
– Nie
widziałem cię całe trzy dni – zaczął półszeptem, zbliżając
się twarzą. – Witam się z tobą jak należy i robię to
grzecznie, a ty mnie podjudzasz i używasz wymijającego pretekstu o
obiedzie, żeby zwiać przed odpowiedzią zupełnie bezkarnie –
wyliczył wszystko dokładnie i skrupulatnie. Zadrżałam pod wpływem
głosu i ciepłych wydechów, jakie do mnie docierały. Zbliżył się
i na kilka sekund zetknął czubek nosa o moje czoło. Jego kosmki,
czarne jak smoła, zimne i zwilżone od potu, przyjemnie muskały
moje poliki. Czułam, jak przeciska się bliżej i blokuje moje ruchy
swoim ciałem. I zamiast próbując się uwolnić i zwiększyć swoją
strefę prywatności, myślałam o tym, że byłabym skłonna dawać
mu się zniewalać w każdej chwili, nawet teraz, jeśli by
sobie tego zażyczył. Czułam się cholernie bezpieczna w jego
towarzystwie, jak i zupełnie bezbronna, jeśli chodziło o niego.
– Przystawkę
już miałam – odparłam bez wahania, beztrosko, choć w
rzeczywistości kotłowało się we mnie jak w rozgrzanym piecu. Jego
ton było o wiele niższy niż zazwyczaj, a przybrana konsekwentność,
nawet taka udawana, była cholernie podniecająca. – Wzięłam jej
ile mogłam, więc pora spadać, no nie?
Postąpiłam
krok do przodu, kiedy jego dłoń popchnęła mnie do tyłu. Opadłam
na ścianę, z delikatnym hukiem odbijając się od ceglastej
powierzchni, kiedy Itachi znowu przylgnął do mnie i oplótł dłoń
wokół mojej szyi niczym obrożę. Po chwili
przesunął niżej i rozłożył na mostku, by zjechać na bok i
zacisnąć na lewej piersi. Moją głowę zalała
fala ciepła. Zachłysnęłam się powietrzem, które
pobierałam prosto z jego ust. Odruchowo przegryzłam dolną
wargę, sycząc przy tym i czując, jak pod jego dotykiem
nabrzmiewają mi sutki. Nie byłam na to przygotowana.
Odepchnęłam go od siebie, zaciskając palce na twardych barkach,
choć w rzeczywistości chciałam mieć go jeszcze bliżej, ale nim
naprawiłam swój błąd, oderwał się ode mnie na dobre i obdarował
intymnie wnikliwym spojrzeniem.
– Chodź
do mnie, jeszcze raz… – sapnęłam, biorąc oddech cicho, bo nie
chciałam się przyznawać, jak dużej ilości powietrza mnie pozbawił i jak
wiele muszę go teraz uzupełnić.
– Zdaję
sobie sprawę, że teraz jest gorzej. Ty też. I doskonale też
wiesz, że tylko na tym się skończy – syknął mi wprost do ucha
przez zaciśnięte zęby i wykrzywione w dzikim uśmiechu kąciki.
Objął mnie zewsząd ciepło, totalnie opiekuńczo, a ja jak z
automatu przygarnęłam go do siebie, zaplatając ramiona wokół
jego sylwetki i słuchając jego tłumaczenia w zażaleniu. – Więc
nie rób mi, proszę, podobnej krzywdy.
Zupełnie
nie rozumiem, dlaczego ostatnio urywam wątki w takich momentach. Mam
cholerną ochotę pociągnąć to dalej, ale z drugiej strony nie mam w tym momencie jakiejś smykałki do tworzenia odpowiednich dialogów i
boję się, że to zepsuję. Poza tym, muszę się ogarnąć na
jutro, bo w ogóle nie powinnam się za to zabierać, ale coś mnie
tchnęło, kiedy wróciłam do kompa z obiadem.
To
idę, buzi
AWWWWWWW!
OdpowiedzUsuńAWWWWWWWWWWWWW!
AWWWWWWWWWWWWWWWWW!
TO TAKIE ROZKOSZNE, ACH!
CZUJĘ SIĘ ZASZCZYCONA!
Dziękuję Ziomeczku :*
Trzy pierwsze akapity:
UsuńTo chyba moje pierwsze ff, w którym pocałunek przy ścianie został tak opisany. Wiesz, że z takimi szczególikami, nie ominęłaś niczego. A ja po prostu robiłam ooooch! Bo zazwyczaj nie przedstawia się tych niewygodnych aspektów, bo jedyną rzeczą jaką uwiera wtedy bohaterkę, jest zupełnie coś innego xDDDDDDDDD
wszelkie moje niedogodności mimo wszystko były dla niego priorytetem. Zawsze. KURNA! Ja poważnie uwielbiam ten tekst.
o i kolejny:
Przyjął informację i znowu przylgnął chłodnymi i wilgotnymi od mojego języka ustami.
Ta partówka jest tak mimimimimimi, uwielbiam te sceny, ja pierdziele, to mało powiedziane, TO JUŻ KOLEJNA TWOJA PARTÓWKA, KTÓRA WRĘCZ MNIE OCIEPLA OD ŚRODKA. Znając życie przeczytam ją jeszcze z kilka razy, jak to robiłam (tak, nadal, jeszcze, czasami) z poprzednimi.
Oj Itachiego stać na bardzo DOMINUJĄCE GESTY!
I ten geścik z gumką do włosów. O matko... KUPIŁAŚ MNIE.
Ziomeczku, ja to Ci zazdroszczę sposobu w jaki wyrażasz te proste gesty. SERIO. I nie, że słodzę czy coś. Po prostu w Twoich pracach jest coś takiego, że pokazujesz mi nimi jakby inną stronę danych gestów/sytuacji. I to jedna z tych Twoich cudownych zalet.
I tak, trzeba było to kontynuować. Ale ja może jeszcze Ci głowę o to posuszę. Bo przez Ciebie, na Izumi i każdą inną OC-kę Itachiego patrzę krzywo xD
Ja jestem przeszczęśliwa, że to opublikowałaś.
Napisałabym coś więcej, ale mi się nie chce.
Jak coś mi się przypomni, to na pewno BĘDZIESZ O TYM WIEDZIAŁA XDD
Buziam!
I dziękujam :*
A tę piosenkę Younga, to u mnie niedługo spotkasz tyż xDDDDDDDDD hehehe
Usuń:*
UsuńHahah, bo ta ściana to motyw przewodni, obiekt drugoplanowy, trzeci bohater pod względem ważności zaraz po nich i w ogóle.
TAK, TAK, ŻADNE IZUMI I INNE TAKIE, PO CO ONE.
Napisałabym coś więcej, ale mi się nie chce. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDD ok, spoko, rozumiem.
Każdy Twój kolejny komentarz robi się coraz słodszy, chyba coraz bardziej mnie kochasz. <3
A i sory, że tak podpierdoliłam chamsko, myślałam, że już ją gdzieś dałaś. XDDDDDDD NO SRY, ALE PASUJE TU JAK ULAŁ.
Każdy Twój kolejny komentarz robi się coraz słodszy, chyba coraz bardziej mnie kochasz. <3 PEWNIE TAAAAA XDDDDDDDD
UsuńNa luzie Kochana, toć te piosenki dryfują między nami jak szalone, rly xDDDDDDDDDDDDDD
Boooskie wkręciłam się *.*
OdpowiedzUsuńDialogi były minimalistyczne ale dopasowane do sytuacji tak że grało elegancko tyle że końcówka przerwana w momencie że srce boli... 😭
Ja może jeszcze nie wiem, że mam jakiś talent do chamskiego urywania w najciekawszych momentach, bo to się jakoś często zdarza. XD
UsuńThe Terminator - Titanium Frame Hammer - Tatian Art
OdpowiedzUsuńThe Terminator is ford escape titanium 2021 a Terminator style action titanium guitar chords role playing video game. citizen super titanium armor This game was produced in 2019 and raft titanium was titanium wood stoves published by Sega for the Sega Mega Drive/Genesis.